Era UFO

W DRUGIEJ POŁOWIE
XX WIEKU NA CAŁYM
ŚWIECIE NASTĄPIŁA
ISTNA EKSPLOZJA
RZEKOMYCH SPOTKAŃ
z OBCYMI. CZY OWE
SPOTKANIA ZDARZYŁY
SIĘ NAPRAWDĘ?

Nieżyjqcy już
doktor J. Allen Hynek
ponad 40 lat poświęcił
na badanie zjawiska
UFO. Zaczynał jako
konsultant naukowy
w ramach rządowego
projektu Blue Book,
później, w 1973 r.,
założył Ośrodek Badań
Ufologicznych (The Center
for UFO Studies). Hynek
był jednym z pierwszych
ufologów, którzy starali
się podejść do zjawiska
UFO w sposób naukowy,
bezlitośnie obnażając
wszelkie oszustwa,
które ośmieszały
całe środowisko.
Rankiem 18 kwietnia 1961 roku
amerykański farmer Joe Simonton
zauważył jasny obiekt w kształcie
spodka, lądujący na polu w pobliżu
jego domu w Eagle River. Luk otworzył się
i z pojazdu wyszła dziwna istota. Zgodnie
z relacją Simontona „Obcy" miał 1,5 metra
wzrostu i nosił całkiem zwyczajne ubranie.
Istota dostrzegła Simontona i machając
pustym dzbankiem dała mu do
zrozumienia, że jest spragniona.
Oszołomiony farmer
poszedł po wodę, a gdy
wrócił, zobaczył, że Obcy
ustawił we wnętrzu pojazdu
rodzaj grilla. W zamian za
wodę wręczył mu dziwny
naleśnik, po czym wsiadł do
pojazdu i odleciał. „Naleśnik"
został później przebadany
przez amerykańskie
laboratorium kontroli
żywności. Analiza wykazała,
że nie było w nim żadnych
składników pochodzenia
pozaziemskiego. Jedyna różnica
polegała na tym, że w naleśniku
nie było ani grama soli.

NIE JESTESMY SAMI

Dopiero w XX wieku
obserwując rozwój
technologiczny ludzie
W 1965 roku Daniet Fry sfotografował dwa
dziwne obiekty, rzekomo
statki Obcych, w Joshua Tree
w Kaliforni. W owym czasie
Fry był już liderem
grupy „Zrozumieć"
- stowarzyszenia, którego
głównym celem było
szerzenie wiedzy
przekazanej rzekomo Fry'owi
przez gościa z kosmosu -
A-Lana. Zdaniem Fry'a, A-Lan
był potomkiem cywilizacji,
która w zamierzchłych
czasach zamieszkiwała
Ziemię, jednak około 30 tys.
lat temu opuściła macierzystą
planetę i wyruszyła
na podbój kosmosu.
uświadomili
sobie, ile
potrafią dokonać istoty
obdarzone inteligencją.
Uznanie tego faktu
doprowadziło nas do
wniosku, że życie może
istnieć również na innych
planetach.
W ciągu ostatnich 50 lat
coraz więcej osób
relacjonowało rzekome
spotkania z UFO, często
ilustrując je zdjęciami
i filmami wideo. Choć wiele
z tych relacji zostało uznanych
za oszustwa, wciąż są na
świecie ludzie przekonani, że
ich spotkania z UFO zdarzyły
się naprawdę. Niezależnie od
oceny stanu umysłu rzekomych
świadków, w wielu
przypadkach istotnie trudno
wyjaśnić to, co im się zdarzyło.
Jednym z najbardziej znanych
„kontaktowców" jest Amerykanin
polskiego pochodzenia George Adamski,
który twierdzi, że po raz pierwszy zetknął
się z Obcymi 20 listopada 1952 r., podczas
wycieczki na pustynię Mojawe w Kalifornii. Adamski twierdzi, że na jego oczach z obiektu w kształcie cygara, najwyraźniej ściganego przez wojskowe myśliwce, „wystrzelił" mniejszy, srebrzysty dysk, który opadł na pustynię w pewnej odległości od jego obozowiska. Adamski pojechał w tamtym kierunku, a kiedy dotarł na miejsce lądowania, spotkał ubraną w srebrzysty kombinezon istotę, rzekomo pochodzącą z Wenus. Przybysz miał podobno telepatycznie przekazać Adamskiemu, że niepokoi go promieniowanie radioaktywne wykryte na Ziemi - w owym czasie USA i ZSRR testowały coraz silniejsze bomby nuklearne - mogące wywołać skażenie na pozostałych planetach naszego Układu Słonecznego. Co dziwniejsze, relację Adamskiego potwierdzili jego przyjaciele, którzy przyglądali się tej scenie przez lornetki.

POPULARNOŚĆ UFO

Po opublikowaniu w 1953 r. książki Flying Saucers Have Landed („Latające talerze wylądowały"), wzbogaconej licznymi fotografiami, Adamski stał się sławny na całym świecie. Książka i spotkanie z autorem wywarły wielkie wrażenie na dziennikarzu specjalizującym się w artykułach popularnonaukowych, Robercie Chapmanie. Oto jego opinia: „Nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby mu nie wierzyć. Myślę, że nawet jeśli sam został oszukany, jest to jeden z najbardziej inteligentnych ludzi, jakich spotkałem". Skłonność Adamskiego do wyolbrzymiania faktów sprawiła, że w końcu przestano go
traktować poważnie, jego przypadek spowodował jednak lawinę podobnych relacji w nadchodzących dekadach. W 1954 r. Daniel Fry, naukowiec z White Sands Proving Grounds w Nowym Meksyku spóźnił się na autobus, którym chciał jechać na pokaz sztucznych ogni, postanowił więc wybrać się na spacer po pustyni. W pewnej chwili ujrzał „metaliczną kulę" lądującą tuż przed nim. Chciał się do niej zbliżyć, ale wtedy odebrał telepatyczne ostrzeżenie, żeby nie dotykał statku. Telepatyczny „głos", który przedstawił się jako A-Lan, oznajmił, że pochodzi z innego świata i że zbiera próbki powietrza z Ziemi. LOTY Fry twierdzi, że został następnie zabrany na pokład statku, który z prędkością ok. 13 tys. km/h udał się do Nowego Jorku i z powrotem. Udało mu się wykonać kilka zdjęć UFO, które przedstawiał potem na dowód prawdziwości swoich twierdzeń. Założył też grupę o nazwie „Zrozumieć", której celem było
 szerzenie wiedzy przekazanej przez kosmitę. Upowszechnienie tych poglądów wywołało wielkie zainteresowanie mediów i opinii publicznej. Dla Adamskiego, Fry'a i wielu innych (kontaktowców" spotkanie z Obcymi stało się przełomowym momentem w ich życiu. Wielu z nich wydało książki, w których opisywali swoje przeżycia, inni stawali się łiderami grup badawczych albo towarzystw szerzenia wiedzy o obcych cywilizacjach. Najsłynniejsze przypadki spotkań z UFO z lat 50. mają wiele cech wspólnych. Najczęściej pojawiają się w nich łagodni, przypominający ludzi Obcy, którzy ostrzegają ludzkość przed konsekwencjami gwałtownego rozwoju technologicznego. Patrząc z dzisiejszej perspektywy widać, że spotkania te, prawdziwe czy nie, odzwierciedlały troskę o przyszłość świata typową dla epoki powojennej. Zauważalny jest też niepokój wynikający ze świadomości zagrożenia wojną atomową. W następnych dziesięcioleciach, dzięki rozwojowi nauki i techniki, a zwłaszcza astronomii i astronautyki, okazało się, że wiele informacji na temat życia pozaziemskiego uzyskanych rzekomo od

Obcych było niezgodne z prawdą. Wielu „kontaktowcom" dowiedziono oszustwa - zajmowali się tym zarówno naukowcy jak i ufolodzy, którzy - wierząc, że UFO istnieje - chcieli oczyścić szeregi z ludzi skompromitowanych. Przedstawicielem tych ostatnich jest dr J. Allen Hynek, były konsultant naukowy projektu Blue Book (rządowy program gromadzenia informacji o UFO), który określił niektórych rzekomych świadków spotkań z UFO jako „mało wiarygodnych, pseudoreligijnych fanatyków". Inni zwracali uwagę na rosnącą popularność świadków, twierdząc, że to właśnie perspektywa zyskania sławy była jedynym motywem ich działań. Hynek stanowi doskonały przykład człowieka, który pod wpływem zgromadzonych danych zmienił pogląd na kwestię UFO. Początkowo nastawiony sceptycznie, z czasem uwierzył, że przynajmniej niektóre spotkania z UFO rzeczywiście się zdarzyły. 20 maja 1967 r. w Falcon Lake kolejny Amerykanin polskiego pochodzenia, Stephen Michalak, zobaczył lądujący niezidentyfikowany obiekt. Gdy podszedł, by go dotknąć, wystrzelił z niego strumień ognia, który spowodował u Michalaka poparzenia pierwszego stopnia. Przeprowadzone później badania gruntu w miejscu rzekomego lądowania UFO wykazały obecność stopionych grudek srebra i podwyższony poziom radioaktyj wności. Wkrótce po zdarzeniu Michalak zaczął skarżyć się na nudności, infekcje skóry, bóle stawów i zawroty głowy. Żaden lekarz nie potrafił jednak wyjaśnić przyczyn tak nagłego pogorszenia zdrowia. Przypadki, gdy spotkanie z UFO pozostawia trwałe

ślady w otoczeniu lub na ciele człowieka, budzą znacznie większe zainteresowanie ufologów niż te, w których opierać się można tyko na ustnych zeznaniach. Materialne dowody można bowiem sprawdzić i — jak np. w przypadku zdjęć latającego talerza wykonanych przez Adamskiego - wykazać, że są to oszustwa. Jak dotąd zresztą nikomu nie udało się dostarczyć naprawdę niepodważalnych dowodów istnienia istot pozaziemskich. W październiku 1989 roku w pobliżu Woroneża (ok. 500 km na południe od Moskwy) zanotowano serię spotkań z UFO. Świadkowie opowiadali o sześciu lądowaniach. Wspominali także 0 „spacerujących istotach". Sprawą zainteresowali się Włodzimierz Lebiediew 1 dr Henry Silwanow. Na miejscu zdarzenia odkryli „niewiarygodnie wysoki poziom magnetyzmu". Znaleźli też odciśnięte w gruncie odciski „wsporników". Na podstawie ich głębokości ocenili, że obiekt, który je pozostawił, musiał ważyć co najmniej 11 ton. Badacze byli przekonani, że obiekt nie pochodził z Ziemi. W swoim raporcie piszą: „Zgromadziliśmy dużo materiałów fotograficznych i relacji naocznych świadków. Nie mamy wątpliwości, że ludzie ci mówią prawdę".

FOTOGRAFIE Z GULF BREEZE

Od listopada 1987 r. do maja 1988 r. pewien anonimowy badacz, znany jako „Ed " wykonał zcijęcia 18 niezidentyfikowanych obiektów latających, które pojawiły się nad Gulf Breeze w USA. Badacze MUFON-u, największej amerykańskiej organizacji ufologicznej, wyposażyli Eda w aparat
fotograficzny z zapieczętowanym filmem. Chcieli w ten sposób zyskać pewność, że sporządzone przez niego zdjęcia nie będą zostaną poddane obróbce po naświetleniu. Fotografie przedstawiają tajemniczy obiekt o średnicy około metra. Obiekty poprzednio sfotografowane przez Eda miały od 2,5 do 5 m średnicy, co zdaniem wielu nasuwa podejrzenia, że Ed fotografował model. Mimo wątpliwości specjaliści z MUFON-u nie potrafili wykryć, w jaki sposób można by spreparować tak wyraźne zdjęcia statku kosmicznego. Rewelacje Eda stały się znacznie bardziej wiarygodne, gdy okazało się, że niezwykłe obiekty widziało jeszcze ponad stu mieszkańców Gulf Breeze.

ROSNĄCE POPARCIE

  Choć wielu „kontaktowców" okazało się żądnymi sławy oszustami, istnieją liczne przypadki, wobec których zawodzą wszelkie metody badawcze. Trudno zatem przewidzieć, czy spór między sceptykami a entuzjastami UFO zostanie kiedykolwiek rozstrzygnięty. Wybór któregoś z tych stanowisk długo pozostanie kwestią wiary. Mimo że dzięki nauce coraz więcej wiemy o Wszechświecie, coraz większa jest też liczba osób przekonanych, że nie jesteśmy w kosmosie sami.

Sputnik 1 Był to pionierski, pierwszy sztuczny satelita Ziemi.

W dniu 4 października 1957 r. Związek Radziecki wysłał za pomocą rakiety R7 pierwszy w historii sztuczny obiekt na orbitę Ziemi. Małego ku...