DONIESIENIA O RYTUALNYCH PRAKTYKACH
SATANISTYCZNYCH W WIELKIEJ BRYTANI
I Z POCZĄTKU LAT 90. TRAKTOWANO
JAKO PLOTKI. JEDNAK JAK TWIERDZĄ NIEKTÓRZY
ZNAWCY TEMATU - W WIELU Z NICH KRYJE SIĘ SPORO PRAWDY
oskarżonego mianem praktykującego satanisty.
Sam oskarżony utrzymywał, że współżył
z własną córką „na polecenie istot
duchowych". 62-letni inżynier, którego
nazwisko z prawnych względów objęte jest
tajemnicą, wielokrotnie molestował
córkę - była z nim w ciąży aż pięć razy.
Dwa płody poroniła, jedno dziecko przyszło
na świat martwe, kolejne urodziło się z
poważnymi zaburzeniami fizycznymi
i psychicznymi. Tylko jedno było zdrowe.
To jednak nie wszystko: rzekomy satanista
dopuszczał się nadużyć seksualnych również
w stosunku do jednego z dzieci, którego
był jednocześnie ojcem i dziadkiem!
Gdy policjanci wtargnęli do jego domu na
południu Anglii, odkryli pomieszczenie, które
oskarżony nazywał „magiczną komnatą".
Pentagram na podłodze, rytualne znaki
na ścianach, półki pełne książek o
tematyce okultystycznej. Na środku stał
ołtarz, a na nim dziesiątki buteleczek z wonnymi olejkami. Policjanci znaleźli też czarny ornat. Satanistę skazano na 12 lat więzienia — za kazirodztwo. Brytyjski kodeks karny nie zawiera stosownych paragrafów dotyczących czynów popełnianych z pobudek
rytualnych. Rytuały magiczne kojarzą się zwykle z kociołkiem pełnym tajemniczego wywaru, wiedźmami i czarnymi mszami. Temat budzi wiele kontrowersji i jeszcze więcej emocji. Jest niewygodny i niestosowny. O tym się w towarzystwie nie rozmawia. Poważny człowiek nie zajmuje się takimi rzeczami - zostawia to fanatykom i zwolennikom spiskowej teorii dziejów. Prawda jest jednak bardziej złożona. Jedni mówią o satanizmie - światowej sieci zła, hydrze o stu głowach, straszliwej organizacji mordującej niewinne dzieci i dopuszczającej się niesłychanych praktyk Entuzjaści tej teorii twierdzą, że owe tajne bractwa mają jeden cel: zdeprawować społeczeństwo na chwałę Szatana.
POLOWANIE NA CZAROWNICE?
W przeciwnym obozie słychać opinię, że opowieści o praktykach rytualnych są współczesną formą polowania na czarownice, batalią wymierzoną przeciw neopoganom i nonkonformistom. To kolejny przejaw milenijnego szaleństwa: ruch odnowy moralnej w obronie naturalnych praw, który realizuje swój cel nie bacząc na to, że sam narusza prawa innych.
Zwolennicy tej teorii nie godzą się, by stawiano przed sądem niewinnych rodziców oczernianych przez dzieci o zbyt wybujałej wyobraźni. Podkreślają, że oskarżenia o rjy tualne molestowanie dzieci aż nazbyt często okazują się zwykłymi plotkami. Satanizm, jak twierdzą, to mit stworzony przez zapalczywych strażników moralności, którzy za podszeptem psychoterapeutów i kapłanów odnaleźli w sobie lęki i fobie istniejące w najmroczniejszych zakamarkach ich umysłów. Ci zatwardziali fundamentaliści, zdaniem sceptyków, próbują narzucić swe lęki reszcie społeczeństwa.
NIE DO WIARY
Wielu podpisuje się pod tą drugą tezą. Łatwiej uwierzyć w panikę obrońców moralności niż w niesłychane opowieści o rytualnym molestowaniu dzieci przez wyznawców Szatana. Łatwiej uwierzyć też w naiwność policji, prokuratury i psychologów sądowych - wszak niezawisły sąd wiele razy odrzucał wątpliwe dowody w sprawach o molestowanie. Łatwiej uwierzyć w rojenia religijnych fanatyków, którzy niemal we wszystkim, co sprzeczne z ich moralnością, widzą interwencję Szatana 1 Antychrysta. Dlaczego więc tak trudno jest nam dać wiarę świadectwom dzieci? Dlaczego zakładamy, że ich opowieści są projekcją umysłu wypaczonego pod wpływem przemocy wszechobecnej w telewizji i grach komputerowych? Odsuwanie ich relacji w sferę mitów zaspokaja naszą potrzebę sceptycyzmu i stawia nas ponad tych, którzy wierzą w przesądy. Sceptycyzm pozwala nam zagłuszyć podświadomą obawę, że być może część tych opowieści jest prawdziwa.
MROCZNA RZECZYWISTOŚĆ
Trudno zaprzeczyć, że wiele spraw o rytualne molestowanie nieletnich opierało się na fałszywych zeznaniach. Niewykluczone też, że w sprawach tych zapadło wiele wyroków skazujących niewinnych ludzi. Można również mówić 0 celowym nagłaśnianiu tego typu praktyk. Ale rytualne molestowanie dzieci jest faktem. Satanizm istnieje 1 nie jest wyłącznie wymysłem strażników moralności. W 1990 roku Andrew Boyd, zajmujący się tym problemem, opracował program badawczy, którego celem miała być analiza przypadków praktyk satanistycznych w Wielkiej Brytanii. Owocem badań była
książka Blasphemous Rumors („Świętokradcze plotki") oraz dokument telewizyjny. Badacz przystąpił do pracy nad tym zagadnieniem zanim jeszcze w prasie brytyjskiej pojawiła się seria doniesień z Sheffield, Rochdale i wysp Orkney. W każdej ze spraw niewinnie oskarżeni rodzice domagali się przed sądem odszkodowania za bezpodstawne aresztowanie i zniesławienie. Tym, co obuciziło ciekawość Boyda, była opowieść o pewnej kobiecie
ukrywającej się przed grupą satanistów, którzy przez lata używali jej jako swego rodzaju „maszyny5' do rodzenia dzieci przeznaczanych potem na rytualne ofiary. Boyd dotarł do osób zajmujących się terapią ofiar rytualnej przemocy i przekonał się, że ich działania są bardzo często dyskredytowane, a opinia publiczna piętnuje ich za to, że wzbudzają niepotrzebną sensację. Okazało się, że każdy, kto wspomni o satanizmie, staje się natychmiast celem zaciekłych ataków.
PEŁNY OBRAZ
Podczas dalszych badań Boyd starał się dobierać rozmówców tak, aby reprezentowali możliwie szeroki wachlarz dyscyplin. Ważne było także, by nie ograniczyć się do zwolenników
określonego światopoglądu. Rozmawiał nie tylko z chrześcijanami, ale także z Żydami, ateistami, agnostykami i wyznawcami New Age. Wkrótce w notatniku badacza figurowały dziesiątki nazwisk terapeutów, doradców, lekarzy i innych specjalistów utrzymujących kontakt z ponad 900 osobami dotkniętymi tym problemem. Klienci rozmówców Boyda zgodnie twierdzili, że byli maltretowani fizycznie, psychicznie i seksualnie w ramach praktyk i obrzędów rytualnych, często w otwarty sposób odwołujących się do kultu Szatana. Ich liczba była zatrważająca. Relacje pokrywały się w znaczącym stopniu. Ofiary - głównie kobiety - opowiadały o mrocznych obrzędach, podczas których doznawały upokorzeń,
były torturowane i atakowane seksualnie. Wśród ofiar były także dzieci - zbyt małe, by wymyślić to, o czym mówiły. Ich relacje były tak szczegółowe, że nic mogły być oparte na książkach lub filmach. Jeszcze bardziej niepokojący był fakt, że opowieści pokrywały się z relacjami kobiet i dzieci z USA, Kanady i innych krajów. Prawdą jest, że to samo można powiedzieć o relacjach związanych z UFO - nie jest to więc obiektywny argument przemawiający za ich prawdziwością. Problem w tym, że w obu przypadkach relacje świadków są tak niebywałe, że nikt nie chce dać im wiary. Wiele ofiar przejawia również oznaki poważnych zaburzeń psychicznych. Ale jeżeli istotnie mają za sobą tak przerażające doświadczenia, trudno się temu dziwić. Zrozumiałe więc, że sądy odsuwają na bok wszelkie odniesienia do rytualnych praktyk i koncentrują się na weryfikowalnych dowodach, takich jak wyniki obdukcji lekarskiej. Wszak prawo nie zabrania nikomu praktykowania obrzędów. Ale, jak podkreśla Judith Dawson, która pracowała z ofiarami praktyk satanistycznych w głośnej aferze Nottingham: „jeżeli satanistyczne okrucieństwa są mitem, jak wytłumaczyć fakt, że czteroletni chłopczyk, który dopiero zaczyna mówić pełnymi zdaniami,
recytuje po łacinie fragment średniowiecznego hymnu do Szatana"? Warto wspomnieć, że pierwsze kontakty rozmówców Boyda z ofiarami rytualnego molestowania nastąpiły jeszcze w latach 80. - na długo przed głośnymi sprawami i nagonką środków masowego przekazu na wyznawców satanizmu. Pogląd, że opowieści te są zbyt straszne, by były prawdziwe, wydaje się naiwny w świetle tylu innych manifestacji zła, które stale goszczą na łamach prasy codziennej i na ekranach telewizorów.
ZŁO WISI W POWIETRZU
Człowiek jest zdolny do wszystkiego - czy to w imię Boga, Allaha, tożsamości kulturowej czy wreszcie w imię czystego zła. Dlaczego więc tak trudno uwierzyć, że garstka szaleńców gotowa jest torturować i mordować swych bliźnich na chwałę Szatana? A co do skali zjawiska - któż to wie? Można mieć tylko nadzieję, że nie jest aż tak powszechne, jak każą nam wierzyć samozwańczy obrońcy moralności. Istnienie rytualnych przestępstw jest nie tyle kwestią wiary, co dowodów. A jest ich zbyt wiele, by można było odegnać wszystkie zarzuty. Nasz sceptycyzm jest zrozumiały, ale zachowajmy wątpliwości dla tych, którzy spokojnie twierdzą, że cała sprawa jest tylko formą polowania na czarownice.