CZY W USA I WIELKIEJ BRYTANII BROŃ ELEKTROMAGNETYCZNA TESTOWANA JEST NA NIEŚWIADOMYCH TEGO LUDZIACH?
Antony Verney z niecierpliwością czekał na chwilę, gdy przejdzie na emeryturę. Wraz z żoną Doreen kupił wymarzony domek w hrabstwie Kent (Anglia). Ale Verneyom nie udało się zrealizować marzeń o idylli w małym domku: nieświadomi niczego stali się królikami doświadczalnymi w przerażających eksperymentach nad bronią mikrofalową, przeprowadzanych przez rząd brytyjski. Latem 1983 r., małżeństwo Verneyów przeprowadziło się do Dargle Cottage, swojego nowego domu, który znajdował się na odludziu, w gęstym lesie niedaleko wioski Biddenden. Kilka miesięcy po przeprowadzce w budynku dało się słyszeć dziwne dźwięki. Z nadejściem października hałas stał się dużo bardziej uciążliwy i, jak mówił Verney, wydawało się, że dochodzi z ziemi. Przez
kilka dni i nocy Yerneyowie
prawie nie zmrużyli oka. W ciągu trzech tygodni dźwięki bardzo się nasiliły i wydawało się, że przenikają cały dom. Do buczenia dołączyły teraz silne wibracje. Las wokół posiadłości rozświetlony był w nocy dziwnymi różowo-żółtymi światłami, które sprawiały, że drzewa rzucały niesamowite cienie.
POLICJA ZAPRZECZA
Verneyowie wyruszyli, aby znaleźć źródło buczenia. Było to późno w nocy, 24 listopada. Poszukiwania nie przyniosły rezultatów, ponieważ dźwięk stale sic przesuwał. Jednak w czasie wyprawy, nieopodal domu, małżeństwo natknęło się na patrol policji. Była już pierwsza w nocy i policjanci z pewnością słyszeli hałas. Kiedy jednak Verney złożył następnego dnia oficjalne doniesienie, powiedziano mu, że nie jest to sprawa policji i poradzono, aby zwrócił się do Wydziału Zdrowia (Environmental Health Department). Mimo kilku prób zwrócenia uwagi władz lokalnych, Verney nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Sfrustrowany i zniechęcony, skontaktował się z inżynierem akustykiem z pobliskiej firmy w Maidstone. Specjalista, który zjawił się w domku tego samego wieczora, wykrył bardzo silne wibracje. Zaniepokojony, zgłosił problem w Wydziale Zdrowia, ale ten znów odmówił interwencji. Wtedy Verneyowie doszli do wniosku, że mieszkanie
hałasyw nowym domu staje się nie do zniesienia. Tymczasem, sąsiad opowiedział Verneyom o dziwnym budynku wzniesionym w pobliżu, jakieś dwa lub trzy łata wcześniej. Piętrowy budynek, otoczony wysokim żywopłotem, nie miał żadnych okien na górnej kondygnacji, co przypominało Verneyowi niemieckie bunkry, budowane w czasie drugiej wojny światowej. Okna na parterze były zasłonięte grubymi zasłonami, takimi, jakie stosuje się do ochrony budynków rządowych przed wybuchami bomb. Jak dowiedział się Verney, numer telefonu do budynku był zastrzeżony. Stamtąd właśnie pochodziły niepokojące dźwięki.
PODEJRZENIA NARA TAJĄ
Skoro żadne władze nie chciały udzielić pomocy, Verney wybrał się do Londynu, aby tam zaopatrzyć się w urządzenia nagrywające. Kiedy wyłuszczył swój problem właścicielom sklepu ze sprzętem elektronicznym, ci powiedzieli mu, że ma prawdopodobnie do czynienia z Ministerstwem Obrony. Po krótkiej rozmowie Verney został skontaktowany z naukowcem elektronikiem, z którym ustalił datę zbadania domu. Zgodnie z umową, naukowiec, którego nazwiemy D., przyjechał do domu 18 stycznia 1984 roku. Upłynęło zaledwie dziesięć minut od rozstawienia sprzętu, kiedy do Verneyów przyszedł przedstawiciel Wydziału Zdrowia. Wzburzony, zwrócił się do naukowca: „Więc to pan jest panem D.?" i zaczął dokładnie wypytywać go o używany
sprzęt. Wkrótce potem wyszedł. Verneyowie i naukowiec usiedli w oczekiwaniu na tajemnicze sygnały. Jednak tym razem, niespodziewanie, był to bardzo cichy wieczór, bez żadnych buczeń ani wibracji dochodzących z ziemi. Około godziny 10-tej w nocy D. postanowił spakować swój sprzęt i wrócić do domu. Verney odwiózł go do Londynu. Wkrótce po ich wyjściu rozpoczęły się bardzo silne wibracje i hałasy, a Doreen Verney przeżyła kolejną noc „bombardowania". Po siedmiu miesiącach udręki Verneyowie, choć niechętnie, postanowili sprzedać swój dom. W dzienniku, pod datą 20 maja 1984 roku - cztery dni przed planowaną datą sprzedaży domu - Verney napisał: „Noc była przerażająca, hałas osiągnął najwyższe natężenie, a wibracje przeszywały ziemię z ogromną częstotliwością. Dom dosłownie trząsł się w posadach aż do 7 rano."
Całkowicie bezsilni, Verneyowie przeprowadzili się do Sussex. Resztę życia poświęcili próbując dowiedzieć się, kto był odpowiedzialny za to, przez co musieli przejść w Dargle Cottage. Zwracali się do premierów Margaret Thatcher i Johna Majora, do niezliczonych ministrów oraz wydziałów rządowych. Zastępca naczelnika policji hrabstwa Kent stwierdził oficjalnie, że sprawa państwa Verney przekracza jego uprawnienia. Nieoficjalnie natomiast powiedział Verneyom, że wszystko było związane z działalnością
wywiadu Ministerstwa Obrony. Ministerstwo wciąż temu zaprzecza, a Verneyowie umarli w roku 1996 nie
rozwikławszy zagadki, Można by łatwo uznać twierdzenia
Verneyów za czcze wymysły, gdyby nie fakt, że większa część ich historii została potwierdzona. Fred Holroyd, były oficer wywiadu wojskowego, zanalizował 90- minutowe nagranie hałasów ze stycznia 1984 i stwierdził, że dźwięki są podobne do tzw. „białego szumu" ze słyszalnego spektrum mikrofal.
TORTURY ELEKTROMAGNETYCZNE
Holroyd zauważył również, że metody wytwarzania takich dźwięków były stosowane w bazie NATO w Niemczech Zachodnich, w celu przygotowania pilotów do tortur, na wypadek przechwycenia samolotu przez wroga. Na własne oczy widział on członków personelu NATO w „śmiertelnych konwulsjach", będących efektem tortur elektromagnetycznych.
WSPARCIE MEDYCZNE
Kartoteka medyczna Verneyow stanowi dobitne świadectwo ich cierpienia.
W czerwcu 1983 roku, wkrótce przed początkiem całej tej tajemniczej historii, miejscowy ośrodek zdrowia nie miał żadnych zastrzeżeń co do ich kondycji. Na początku roku 1984, Doreen cierpiała już na uciążliwe skurcze żołądka oraz uskarżała się na częste wymioty, pierwsze symptomy choroby popromiennej. W sierpniu była hospitalizowana w Londynie, z rozpoznaniem raka jajników. Przeżyła wiele wylewów i spędziła resztę życia jako cierpiąca półinwalidka. Stan zdrowia Verneya nie przedstawiał się lepiej. W jego kartotece od 1984 roku można znaleźć notatki o przeciągłym bólu i zaburzeniach metabolizmu. W ciągu jednego roku wystąpiły zwyrodnienia kręgosłupa i utrata wszystkich zębów. Nic tylko Verneyowie padli ofiarą testów z bronią elektromagnetyczną. Jedną z najlepiej udokumentowanych spraw jest przypadek działacza praw obywatelskich, który w 1985 r. demonstrował przed bazą bombowców nuklearnych Greenham Common (Wielka Brytania). Rzekome ataki mikrofalowe wymierzone w działaczy pokojowych zostały w pełni opisane w aktach przygotowanych przez Kim Besl, byłą działaczkę ruchu. Wśród objawów występujących u ofiar znalazły się krwawienia siatkówki, mdłości, krwawienia z nosa, zawroty głowy oraz
kołatanie serca. Lista symptomów została przeanalizowana przez doktora Roberta Beckera, nominowanego do Nagrody Nobla profesora medycyny, który badał również sprawę Verneyów. Doktor Becker stwierdził: „Osoby opisywane przez panią Besly cierpią prawdopodobnie na syndrom pola elektromagnetycznego..." Kolejny przypadek stanowi sprawa Roberta Stroma, pracownika Korporacji Boeinga, głównego dostawcy sprzętu obronnego dla armii Stanów Zjednoczonych. Jego życie znacznie skróciło się po tym jak w wyniku promieniowania, wytwarzanego przez
symulator pulsu elektromagnetycznego (EMP), zapadł on na białaczkę. Strom twierdził, że w roku 1983 Boeing wyznaczył go do strzelania z symulatora setki razy dziennie, w ramach tajnego eksperymentu nad niebezpieczeństwami, na jakie może narażać EPM. W 1990 roku Boeing zapłacił 500 tys. dolarów za to, żeby sprawa nie została wniesiona do sądu.
TAJNY PROJEKT WOJSKOWY
Korporacja Boeing równolegle przeprowadzała tajny program dla lotnictwa amerykańskiego w bazie pocisków w stanie Indiana. Jim Dayton, inny pracownik Boeinga, został poddany promieniowaniu EPM, wytwarzającemu prąd o natężeniu 600 tysięcy watów, zaledwie kilka metrów od miejsca jego pracy. Poddanie pracowników Boeinga takiemu promieniowaniu nie było przypadkowe. Już w 1971 roku Boeing wiedział, że może to pociągać za sobą duże ryzyko. W tym czasie personel medyczny firmy pisał, że ma „wyjątkową możliwość określenia, jaki wpływ mają pewne czynniki na organizm człowieka". Opisane tu eksperymenty pomogły w opracowaniu metod wykorzystania broni elektromagnetycznej do walki z ludźmi. Taka broń przynosi wiele korzyści wojsku i wywiadowi; przede wszystkim jest „niewidzialna", w związku z czym łatwo zaprzeczyć jej użyciu. Broń elektromagnetyczna z pewnością stanie się częścią przerażającego, wysoce zaawansowanego technicznie arsenału, który może zostać wykorzystany w przyszłych konfliktach zbrojnych.
CHOROBA POPROMIENNA
Badania prowadzone na nowojorskim Uniwersytecie Johna Hopkinsa potwierdziły, że poddanie promieniowaniu elektromagnetycznemu może spowodować rzadką chorobę krwi, znaną jako czerwienica (Polycythaemia). Występująca w jednym przypadku na 200 000, objawia się produkcją niezwykle dużej ilości krwinek czerwonych. W wyniku tego krew gęstnieje, zwiększając ciśnienie, powodując bóle głowy oraz, w skrajnych przypadkach, skrzepy i powiększenie śledziony. Pod mikroskopem wyraźnie widać różnicę między krwią zgęstniałą od czerwienicy a zdrową.