CO STANIE SIĘ Z NASZYMI CIAŁAMI PO ŚMIERCI? WKRACZAMY DO KRÓLESTWA UMARŁYCH, ABY PRZYJRZEĆ SIĘ DAWNEJ SZTUCE BALSAMOWANIA
Starożytni Egipcjanie nie potrzebowali sekretnych formuł ani żadnej wiedzy mistycznej, aby balsamować zmarłych. Wystarczył im do tego żelazny pałąk zakrzywiony na końcu. Wsuwano go przez jedno z nozdrzy aż do wnętrza czaszki i poruszano nim na wszystkie strony, żeby rozbić mózg na małe kawałki, które następnie wyciągano przez otwór nosowy. Kolejnym etapem było otwarcie korpusu i opróżnienie całej jego zawartości. Pozostawiano tylko serce. Płuca, żołądek, jelita i wątroba były przez Egipcjan konserwowane osobno i umieszczane w naczyniach. Jednak na taki „wyrafinowany" zabieg mogli sobie pozwolić tylko nieliczni. Mniej zamożnym wpuszczano do ciała rozmaite płyny przez odbyt, który następnie był zatykany glinianym czopem. Ciśnienie gazów uwalniających się przy rozkładzie wnętrzności rosło do takiego poziomu, że korek wystrzeliwał
gwałtownie, a wokół rozpryskiwały się duże ilości płynu powstałego z gnijących organów wewnętrznych. W olbrzymich kostnicach przesiąkniętych fetorem zgnilizny, panowały zatem wręcz zastraszające warunki.
WOREK PEŁEN KOŚCI
Balsamowanie stanowiło integralną część egipskiego systemu religijnego. Balsamowano każdego, czyja rodzina była dość bogata. Zabieg ten miał przygotować zmarłego do podróży w zaświaty.
Wszystkie poważne muzea dysponują kolekcją egipskich mumii, z których każda została zabalsamowana w podobny sposób. Niestety, proces ten rzadko był skuteczny, wskutek czego ogromna większość przepięknie zdobionych mumii jest dziś tylko woreczkiem wysuszonych kości. Jak na ironię, najlepiej zachowały się ciała ubogich chłopów, których pochowano w suchym, gorącym
piasku egipskiej pustyni. W takich warunkach ciała ulegały naturalnej mumifikacji.
CIAŁA SUSZONE I ZAMRAŻANE
ścianach. Zamożne rodziny umieszczały w klasztorze swych zmarłych po to, żeby na wieki wieków spoglądali na żyjących martwymi oczami, mówiącymi w niczym nie zakłóconej ciszy: „byłem, kim jesteś". Balsamowanie na masową skalę jest dzisiaj o wiele bardziej rozpowszechnione niż było kiedykolwiek w ciągu ostatnich 2 tys. lat. W USA, Kanadzie i Australii do rzadkości należą przypadki chowania lub spopielania zwłok bez takiej czy innej formy zabalsamowania. W Wielkiej Brytanii balsamowanie jest normą, od której odstępstwo jest możliwe dopiero na wyraźne życzenie zainteresowanych. Amerykańskie Państwowe Stowarzyszenie Przedsiębiorców Pogrzebowych rozgłasza opinię, zgodnie z którą balsamowanie jest środkiem ochrony zdrowia publicznego - chociaż prawdziwość tej tezy nie jest bynajmniej bezdyskusyjna. Celem balsamowania jest takie spreparowanie zwłok, aby proces rozkładu rozpoczął się dopiero po pochówku. Czynności wykonywane podczas przygotowywania zmarłego są jednak dość drastyczne i niezbyt eleganckie. W początkowej fazie zdejmuje się ubiór i biżuterię, po czym całą powierzchnię ciała pokrywa się środkami dezynfekującymi, żeby zabić roztocza, czerwie i insekty. Pomaga to także pozbyć się odoru. Duże znaczenie ma usunięcie płynów z żołądka, które później mogłyby wydostać się przez usta. Aby temu zapobiec, balsamista może przeciąć i zawiązać przełyk. Podobnie postępuje się z tchawicą, aby uniknąć wydostawania się na zewnątrz gnijącej tkanki płuc. Zanim samo balsamowanie się rozpocznie, istotne jest prawidłowe ułożenie ciała. W przypadku stężenia pośmiertnego ręce i nogi są masowane przed wyprostowaniem. Następnie unosi się głowę, aby krew z serca nie napłynęła w rejon szyi i głowy, co spowodowałoby zmianę barwy skóry. Ze względu na zjawisko kurczenia się gałek ocznych, umieszczane są na nich specjalne nakładki, jeszcze przed
przyklejeniem powiek. Wreszcie gardło jest wypychane gazą, a usta trwale zamykane przez zszycie nicią wewnętrznej strony warg lub dziąseł. Balsamista nadaje ustom naturalne ułożenie, po czym przechyla lekko głowę i unosi klatkę piersiową, stwarzając pozór spokojnego, głębokiego snu.
ZATYKANIE OTWORÓW
Balsamowanie jamowe wymaga wprowadzenia w podbrzusze dużej igły z otworem, noszącej nazwę trokara, w celu odciągnięcia gazów i płynów z pęcherza, żołądka, jelit, moszny i penisa. Czasem balsamista wtyka trokar przez nos do wnętrza czaszki w celu dokładnego usunięcia niszczejącej tkanki mózgu. Następnie, po usunięciu gazów i płynów ze wszystkich jam ciała, do klatki piersiowej, podbrzusza i czaszki za pomocą trokara
wstrzykuje się stężone chemiczne środki konserwujące. W ostatniej fazie - balsamowaniu powierzchniowym - określone części ciała smarowane są konserwantami w postaci płynu lub żelu. Tak preparuje się powieki, wnętrze ust, lub te fragmenty ciała, które uległy uszkodzeniu.
ODPORNOŚĆ NA GNICIE
Po wykonaniu jednej lub kilku z powyższych operacji ciało jest pozostawiane na sześć do dziesięciu godzin. W tym czasie mieszanina formaliny, acetonu i innych substancji zmienia strukturę tkanek, zwiększając ich odporność. Ciało zabezpieczone w taki sposób może opierać się procesom gnilnym przez jeden do dwóch miesięcy. Kolejnym etapem jest przygotowanie zabalsamowanego ciała dla oczu publiczności. Wtedy następuje mycie i ufryzowanie włosów, czyszczenie paznokci, golenie brody oraz makijaż twarzy, szyi i dłoni, który za pomocą kosmetyków ma przywrócić im
naturalny kolor. Wynik końcowy może dla żałobników być szokiem: ich oczom ukazuje się bowiem coś, co jest zaprzeczeniem śmierci. Zwłoki stają się ponownie kochanymi osobami, które spokojnie śpią w elegancko zaścielonych trumnach, drwiąc sobie z nieuchronności rozkładu.
WSPÓŁCZESNA MUMIA
W Salt Lake City w amerykańskim stanie Utah rozpoczął działalność „Summum", zakład pogrzebowy nowego typu. Jego przedstawiciele utrzymują, że oferowany przez nich proces mumifikacji oparty na metodach nowoczesnej chemii, gwarantuje zachowanie
nietkniętego kodu genetycznego komórki przez nieograniczoną ilość czasu. Co więcej, dzięki połączeniu techniki klonowania z rytuałami „Przeniesienia" - wprowadzenia duszy do nowego życia - zmarli uzyskają podobno możliwość reinkarnacji w wybranym ciele. Corky Ra (założyciel zakładu „Summum") twierdzi, jakoby uzyskał wyjątkowy środek konserwujący, który całkowicie zatrzymuje biologiczne procesy rozkładu. Po zastąpieniu krwi „niebiańskim genetycznym płynem konserwującym", ciało zanurzane jest na kilka miesięcy w tajemnej substancji. Zmumifikowane szczątki umieszcza się następnie w trumnie lub w „Mumiformie" - pojemniku z brązu, uformowanym na podobieństwo ciała. Minimalny koszt całej operacji wynosi 41 700 dolarów. Jak twierdzi Ra, mumie przetrwają przynajmniej pięć miliardów lat. Ale kto z nas będzie mógł wtedy potwierdzić, że Ra mówi prawdę?