CZY LUDZIE, KTÓRZY TWORZĄ DOSKONAŁE DZIEŁA SZTUKI BEZ UDZIAŁU SWEJ
ŚWIADOMOŚCI, KIEROWANI SĄ PRZEZ ISTOTY Z ZAŚWIATÓW?
Na kartce zaczął wyłaniać się 4 zarys pejzażu. Ołówek kreślił nerwowe linie. Można by pomyśleć, że oto widzimy przy pracy wprawnego grafika, ogarniętego twórczym niepokojem. Lecz człowiek, który trzymał ołówek - antykwariusz John Tuckey - był całkowicie spokojny i zrelaksowany. Co więcej - jak sam twierdził wcześniej - prócz kilku niezdarnych prób malarskich niewiele miał z prawdziwą sztuką do czynienia. Do 1995 r., kiedy zmarł na raka, Tuckey był jednym z niewielu ludzi, którym dane jest
uprawiać tzw. sztukę automatyczną. Polega ona na pisaniu, rysowaniu oraz komponowaniu muzyki bez świadomej kontroli nad swym postępowaniem. Córka Tuckeya, Anthea, opowiada, jak jej ojciec na początku lat 70. zaczął zajmować się automatycznym pisaniem: „- Przeczytał gdzieś, że każdy może to robić, jeśli tylko każdego dnia poświęci trochę czasu na
próby. Przesiadywał potem przy biurku nie patrząc na papier, trzymając luźno długopis w dłoni. Przez trzy tygodnie nic się nie działo, aż pewnego dnia, jakby pod naciskiem niewidocznej ręki, jego ołówek zaczął kreślić na kartce nierównomierne spirale. Po chwili ołówek wystrzelił w innym kierunku, a to, co spod niego wychodziło, wyglądało jak pismo".
PRZEWODNICTWO DUCHOWE?
Przez kolejne dziesięć lat Tuckey rozwijał swój niezwykły talent, a stosy kartek z automatyczną literaturą i grafiką wypełniły całą szafę. Wiele dzieł przypominało stylem słynnych pisarzy i malarzy, takich jak Michał Anioł, Katherine Mansfield, Robert Browning, George Eliot i Charles Dickens, a Tuckey osobiście żywił przekonanie, że duża część jego twórczości jest wynikiem transmisji (channellingu) ze strony duchów zmarłych mistrzów.
Pogląd Tuckeya, że tworzy pod wpływem dusz „z tamtego świata" nie jest wcale wyjątkowy. Praktyka automatycznego pisarstwa ma długą tradycję. Starożytni Egipcjanie i Grecy właśnie tą drogą porozumiewali się z duchami zmarłych. Automatyzm - jak przyjęto nazywać to zjawisko - zyskał popularność zwłaszcza w XIX w., kiedy znacznie wzrosło zainteresowanie spirytyzmem. Dzisiaj, wraz z nadejściem ruchu New Age, obserwujemy podobny
renesans: ludzie rozmaitych specjalności tworzą obrazy, literaturę i muzykę, inspirowaną przez bezcielesne istoty.
KRYTYCY MAŁEJ WIARY
Niektórzy automatyści uważają, że nawiązują łączność nie tylko z duchami zmarłych, lecz także z istotami, które nigdy nie żyły na tej planecie. Inni przyznają się do inspiracji twórczej, którą obdarzają ich anioły, istoty pozaziemskie oraz bohaterowie podań ludowych. Często mówi się też, że źródłem natchnienia są wyższe warstwy osobowości. Inni przyznają się do kontaktu z tzw. „powszechnym umysłem" lub ze zbiorową pamięcią rasy ludzkiej, a nawet z umysłem Boga. Trudność polega na tym, że twierdzenia te są niemożliwe do weryfikacji z naukowego punktu widzenia. Wystarczyło to, żeby
krytycy sztuki i sceptycznie nastawieni naukowcy zdyskredytowali całość zjawiska. Dlaczego duchy wielkich mistrzów miałyby kontynuować twórczość po śmierci? A co ważniejsze, dlaczego miałyby przyznawać się do prac, które w większości mają zdecydowanie gorszy poziom od arcydzieł, które tworzyli za życia? Dla Rosemary Brown, zajmującej się automatycznym pisaniem muzyki, transmitowanej podobno przez wielu słynnych kompozytorów, odpowiedź jest całkiem prosta. Utrzymuje ona, że nawiedzające ją duchy pragną uświadomić ludzkości istnienie świata innego niż ziemski. Jakie zaś wytłumaczenie tego zadziwiającego fenomenu oferuje nauka?
CZYNNIK LUDZKI
Dopóki automatyzm podtrzymuje swe związki ze spirytyzmem, dopóty nauka akademicka nie zechce zająć się badaniem tego zjawiska. Jednym z niewielu badaczy, którzy odważyli się na wyprawę w tajemniczy świat automatyzmu, jest brytyjski psycholog Stan Gooch. Choć nie podpisuje się on pod hipotezą o istotach z innego świata, wszelkie zjawiska parapsychiczne, takie jak mediumizm i transmisja, wśród
których automatyzm jest tylko jedną z odmian, Gooch uznaje za autentyczne i dające się wyjaśnić istnieniem niezależnych osobowości w ludzkiej psyche. Badania nad hipnozą pozwoliły stwierdzić, że ludzki umysł jest niezwykle podatny na tzw. dysocjację - stan, w którym inwencja i inne procesy mentalne zostają oddzielone od codziennej, świadomej aktywności mózgu. W wielu przeprowadzonych eksperymentach badane osoby, wprawione w stan hipnozy, wykazały się umiejętnością tworzenia niebanalnych okazów automatycznej literatury i malarstwa, chociaż po powrocie do świadomości nie potrafiły sobie tego przypomnieć. Nauki medyczne sugerują natomiast, że istnieje trójstronne
połączenie między dysocjacją, zdolnością do spontanicznego tworzenia dzieł sztuki i zaburzeniami psychicznymi.
TALENTY GODNE UWAGI
Na początku naszego stulecia, kiedy nauka akademicka nic była jeszcze tak wyczulona na zjawiska o rzekomo paranormalnym charakterze, automatyczne pisanie było jedną z metod terapii psychicznej, która miała dać wgląd w działanie podświadomości. W latach 30. amerykańska doktor psychiatrii Anita Miihl posłużyła się tą techniką lecząc pacjentów z zaburzeniami psychicznymi i osiągnęła zdumiewające wyniki. Wielu badanych tworzyło doskonałą automatyczną literaturę, malarstwo i muzykę, używając przy tym drugiej ręki lub obu rąk jednocześnie. Potrafili także wykazać się umiejętnością pisania od prawej do lewej strony, jak również zdolnością pisania do tyłu lub górą do dołu, bez popełniania błędów i z piorunującą szybkością. Niektóre z rysunków wykonanych przez pacjentów doktor Miihl wzbudziły sporo emocji, gdyż powstawały zupełnie „na ślepo" - podczas rysowania pacjent wcale nie patrzył na kartkę. Mimo to ich kompozycja nie budziła żadnych zastrzeżeń. Wart wzmianki jest fakt, że podobnymi zdolnościami wykazuje się obecnie brazylijski artysta automatyczny Luiz Gasparetto. Nie patrząc na płótno, Gasparetto potrafi namalować jednocześnie dwa obrazy w stylu dwóch różnych mistrzów, przy czym jedna ręka maluje normalnie, druga natomiast górą do dołu. Zdaniem doktor Miihl, prace automatyczne autorstwa jej pacjentów zawierały materiał pobrany z najgłębszych pokładów ich podświadomości. Kiedyś miał on stanowić część ich osobowości świadomej, która z nieznanych przyczyn uległa odszczepieniu i została całkiem stłumiona - prawdopodobnie we wczesnym dzieciństwie. Niektórym badaczom udało się nawet odkryć ścisły związek między zdolnościami do transmisji (channcllingu) a szokiem doznanym w dzieciństwie. Czy możliwe jest zatem, że zjawisko automatyzmu to pogrzebany aspekt osobowości, wypływający na światło dzienne w nowej postaci? Stan Gooch nie uważa tej odpowiedzi za wyczerpującą. Zdolność umysłu do oddzielania pewnych aspektów psychiki od zwykłej świadomości świadczyłaby o istnieniu licznych, oddzielnych ośrodków doznań. Ośrodki te mogą mieć połączenie z nieświadomym umysłem lub - jak sugeruje psycholog Ernest Hildegard - mogą one egzystować po drugiej stronie granicy tzw. świadomości onirycznej.
Jednak bez względu na to, jak wygląda prawda, najwyraźniej istnieje jakaś część naszej osobowości, która pozwala nam nie tylko pisać, rysować i komponować z fenomenalną wręcz szybkością i precyzją, lecz przede wszystkim spontanicznie tworzyć nowe dzieło. Pozostaje zadać sobie pytanie: gdzie znajduje się ten materiał, zanim zostanie przelany w formę jakiegokolwiek dzieła sztuki? Nie udzielając jednoznacznej odpowiedzi, Gooch podejrzewa jednak, że automatyści nie są prowadzeni przez istoty z innego świata, lecz jedynie odwołują się do własnych głębokich pokładów podświadomości. Oczywiście, tego rodzaju hipoteza stwarza jeszcze więcej pytań, na które nauka wciąż nie jest w stanie nie potrafi odpowiedzieć w sposób satysfakcjonujący, m.in.: gdzie jest ośrodek naszej podświadomości, i jaka jest jej prawdziwa natura i przeznaczenie