ZASOBÓW TRADYCYJNYCH PALIW, JAK
WĘGIEL CZY ROPA NAFTOWA, CORAZ
BARDZIEJ PRAWDOPODOBNA STAJE
SIĘ WIZJA GLOBALNEGO KRYZYSU
ENERGETYCZNEGO
Wyobraźmy sobie paliwo,
które nie powoduje
zanieczyszczeń, składa się
matm z substancji dających się
wielokrotnie wykorzystać i nie
zawiera pierwiastków
radioaktywnych. Energia, której
dostarcza, jest wielokrotnie większa
niż ta, której potrzeba do jej
wytworzenia, a poza tym można ją
przechowywać i przesyłać na
odległość z wykorzystaniem już
istniejącej sieci energetycznej.
Wielu ludzi uważa, że nawet jeśli
takie paliwo istnieje, to Pentagon,
kraje OPEC, wielkie korporacje
naftowe oraz międzynarodowe
koncerny samochodowe zrobią
wszystko, żeby informacje
o nowym źródle energii nie ujrzały
światła dziennego. A jednak do
opinii publicznej docierają głosy
naukowców, którzy twierdzą, że są
bliscy odkrycia nowych źródeł
energii, zdecydowanie lepszych niż
Wiatraki przetwarzają siłę wiatru na energię elektryczną. Elektrownia składająca się z 4000 takich wiatraków ma moc równą około 20 procent mocy przeciętnej elektrowni konwencjonalnej |
NIEUFNA NAUKA
Obecnie wykorzystywane surowce energetyczne to przede wszystkim paliwa kopalne, takie jak węgiel kamienny i brunatny, ropa naftowa oraz gaz ziemny. Ich spalaniu towarzyszy powstawanie szkodliwych produktów ubocznych.
Sama eksploatacja złóż paliw kopalnych, zwłaszcza węgla brunatnego wydobywanego metodą odkrywkową, doprowadza do degradacji środowiska naturalnego. Największą jednak ich wadą jest to, że są nieodnawialne. Bez względu na to, czy starczy ich na 50 czy 500 lat, kiedyś w końcu ulegną całkowitemu wyczerpaniu. Dlatego absolutną koniecznością jest poszukiwanie nowych, alternatywnych źródeł energii już dziś. Mimo to wszelkie doniesienia o odkryciu nowych źródeł energii spotykają się z chłodnym przyjęciem ze strony naukowców. Niektórzy uważają, że wynika to z typowej akademickiej zarozumiałości - dalecy od obiektywizmu i sumienności naukowcy nic chcą uznać faktów, które kłóciłyby się z ich własnymi, wyznawanymi od lat poglądami. Według innych badania hamowane są przez wielki biznes. Wydobycie węgla, ropy i gazu przynosi ogromne zyski, odkrycie nowych źródeł energii z pewnością zmniejszyłoby wielomiliardowe zyski przemysłu wydobywczego.
ENERGIA ZA DARMO
Człowiekiem, który uważa się za ofiarę interesów wielkiego
przemysłu, jest Dennis Lee, 4 niezależny wynalazca z Waszyngtonu. Twierdzi on, że w 1986 r. odkrył niezwykle ekonomiczny sposób wytwarzania prądu z substancji, które wrą w bardzo niskich temperaturach. Większość znajdujących się obecnie w użyciu generatorów wytwarza energię poprzez spalanie paliwa - ropy naftowej lub węgla. Energia ta potrzebna jest do zagotowania wody. Podgrzana do wysokiej temperatury woda zamienia się w parę, która porusza turbinę wytwarzającą prąd elektryczny. W tym prostym procesie powstają jednak liczne produkty uboczne, które wydostają się na zewnątrz i zanieczyszczają środowisko naturalne. Niskotemperaturowy zmiennofazowy generator energii elektrycznej Dennisa Lee omija ten problem poprzez zastosowanie substancji, które zmieniają stan skupienia nawet w temperaturze pokojowej, kiedy są wystawione na działanie powietrza. Tak jak w tradycyjnej metodzie, gaz porusza turbinę, która wytwarza prąd elektryczny. Prąd produkowany w ten sposób jest niezwykle tani, ponieważ zmiany stanu skupienia zachodzą dzięki dostępnej za darmo energii słonecznej. Odkrycie to jest wręcz rewolucyjne. Toksyczne odpady, kurczenie się warstwy ozonowej, zanieczyszczenie powietrza, głód, nędza to wszystko mogłoby się skończyć raz na zawsze wraz z odkryciem czystego i taniego źródła energii. Świadomy znaczenia swojego wynalazku, Lee poprosił
trzech ludzi - eksperta od paliw z zakładów Boeinga, profesora Massachusetts Institute of Technology oraz byłego pracownika naukowego Ministerstwa Obrony o zweryfikowanie wyników swoich badań. Cała trójka potwierdziła prawdziwość odkryć Dennisa Lee.
ATAKI POLICJI
Lee obawiał się, że jego projekt nie spotka się z przychylną reakcją niektórych środowisk. Żeby zabezpieczyć się przed ewentualnymi atakami, rozpowszechnił szczegóły wynalazku wśród naukowców 1 wynalazców. Zakładał, że im więcej ludzi będzie znało szczegóły dotyczące jego odkrycia, tym trudniej będzie zataić prawdę przed opinią publiczną. Nie przewidział jednak, jak bardzo zdecydowana będzie reakcja władz i wymiaru sprawiedliwości. Na początku stycznia 1988 roku, 15 uzbrojonych policjantów
wtargnęło do jego laboratorium badawczego i skonfiskowało dokumentację oraz projekty prototypowych urządzeń. Policja miała nakaz rewizji, ale ponad 450 dokumentów zabrano z laboratorium bezprawnie, ponieważ nakaz rewizji nie przewidywał ich konfiskaty. Przekonany, że nie robi nic złego, Lee kontynuował swoje badania. W tym czasie agenci federalni przez 6 miesięcy studiowali dokumentyzabrane z laboratorium, próbując znaleźć choć jeden powód, by zamknąć pracownię Lee raz na zawsze. Mimo wysiłków, nie udało im się o nic go oskarżyć.
MASOWA PRODUKCJA
Sześć miesięcy później, pewna kalifornijska firma zgodziła się wprowadzić na rynek jeden z projektów Lee. Władze zdawały sobie sprawę, że projekt może wkrótce stać się powszechnie znany i kazały natychmiast aresztować wynalazcę. Akt oskarżenia wyliczał 38 przypadków naruszenia kodeksu
cywilnego stanu Kalifornia i 10 przypadków oszustw. Wyznaczono kaucję na horrendalną sumę miliona dolarów, w związku z czym Lee w oczekiwaniu na proces musiał spędzić 10 miesięcy w więzieniu. Ostatecznie, rok po aresztowaniu przyszła kolej na zeznania osób rzekomo oszukanych przez Lee. W sądzie przyznali oni jednak, że wynalazki Lee działały dokładnie tak, jak przedstawiał to ich twórca, nikt nie czuł się więc oszukany. Prawnicy Lee przygotowali 70-stronnicowy pozew oskarżający władze o niewłaściwe traktowanie ich klienta - został on jednak odrzucony, nie docierając nawet do pierwszej instancji. Wierząc, że może to pomóc jego sprawie, Lee przyznał się w końcu do nieumyślnego naruszenia ośmiu
przepisów przy rejestracji swojego patentu. Wyrok miał zostać ogłoszony za 18 miesięcy. Zwolniony za kaucją wynalazca poświęcił ten czas na doskonalanie i promowanie swojego projektu. Spisywał też relację ze swoich doświadczeń z wymiarem sprawiedliwości. Mimo wysiłków prawników, nie udało się udowodnić, że władze stanu postępowały w sprawie Lee niezgodnie z prawem. 5 marca 1993 roku sąd ogłosił wyrok - trzy i pół roku więzienia. Wnioski o odwołanie zeznań, w których Lee przyznawał się do winy, były wielokrotnie odrzucane.
GLOBALNY SPISEK
Sposób, w jaki amerykański system prawny potraktował Lee, jest co najmniej zastanawiający. Zdaniem
wielu wskazuje na to, że władze w porozumieniu z naftowymi kartelami i innymi organizacjami, starają się nie dopuścić do rozwoju nowych technologii. Czyżby więc Lee padł ofiarą spisku? Tak właśnie uważa sam poszkodowany. Nie jest zresztą w tym odosobniony - wielu innychnaukowców pozostających poza nurtem oficjalnej nauki uważa się za ofiary spisku. Być może jednak ostre represje, jakie spotkały Lee, wynikały stąd, że jest on zwykłym oszustem? Organizacją, która sugeruje taką możliwość, jest PHACT - Filadelfijskie Stowarzyszenie Krytycznego Myślenia. Ich propozycja wykonania niezależnych ekspertyz projektu Lee spotkała się z gwałtowną, histeryczną niemal reakcją wynalazcy. Niektórzy z najgorliwszych zwolenników Lee oskarżyli PHACT o szpiegowanie na rzecz rządu; kilku zażądało nawet próbek krwi jako dowodu, że liderzy PHACT nie są kosmitami!
ZIMNA FUZJA
Szykany ze strony środowiska naukowego nie ograniczają się wyłącznie do badaczy pozostających poza nurtem oficjalnej nauki. Dotknęły one między innymi Stanleya Ponsa, pracownika Uniwersytetu Utah, i Martina Fleischmanna z Uniwersytetu Southampton
którzy twierdzą, że odkryli tzw. zjawisko zimnej fuzji. Zgodnie z obecnym stanem wiedzy do fuzji nuklearnej może dojść tylko wtedy, kiedy połączą się dwa jądra lekkich atomów, na przykład wodoru. Zazwyczaj w wyniku połączenia dwóch jąder powstaje jedno cięższe. Tymczasem w przypadku jąder wodoru podczas fuzji część ich masy zamienia się na ciepło, które z kolei może być zamienione na prąd elektryczny. Aby jednak doszło do fuzji, potrzebna jest bardzo wysoka temperatura, przekraczająca 100 milionów stopni Celsjusza. Osiągniecie tak wysokich temperatur w warunkach, które można by kontrolować, jest bardzo skomplikowane i rodzi wiele zagrożeń. Od lat naukowcy próbują opracować metody przeprowadzania kontrolowanej fuzji jądrowej (syntezy termojądrowej). W specjalnych reaktorach otrzymuje się plazmę o temperaturze około 100 milionów stopni Celsjusza, po to by „zmusić" jądra do fuzji. Wewnątrz reaktora generowane jest potężne pole magnetyczne, dzięki któremu gorąca plazma trzymana jest z dala od wewnętrznych ścian reaktora. Zabezpiecza to przed promieniowaniem i chroni przed śmiertelnie niebezpiecznymi wyciekami radioaktywnymi. Jak dotąd jest to jedyny znanyi sprawdzony, względnie bezpieczny sposób przeprowadzania fuzji jądrowej. Niestety, ilość uzyskanej energii jest wielokrotnie niższa od energii zużytej do otrzymania i utrzymania plazmy.
BOMBOWE ODKRYCIE
Można sobie wyobrazić zdumienie środowiska naukowego, kiedy w 1989 roku świat obiegły informacje o zimnej fuzji. Pons i Fleischmann twierdzili, że odkryli sposób na otrzymywanie energii jądrowej z wody w temperaturze pokojowej i przy zastosowaniu prostych urządzeń. Gdyby rewelacje te potwierdziły się, ludzkości nie groziłby już światowy kryzys
energetyczny; doszłoby również do wielkich zmian w gospodarce. Przez krótką chwilę zimna fuzja wydawała się lekarstwem na wszelkie problemy naszego globu. Pons i Fleischmann sformułowali swoje wnioski w oparciu o badania
prowadzone za własne pieniądze, tak naprawdę jednak odkrycie było dziełem przypadku. W trakcie jednego z eksperymentów, w którym wykorzystywali m. in. wodór, nastąpił wybuch, w wyniku którego w betonowej podłodze powstał otwór o głębokości 10 cm. Energia potrzebna do tak silnego wybuchu nie mogła wziąć się znikąd - naukowcy uznali, że pochodziła z reakcji jądrowej.
OSZUSTWO?
Na całym świecie naukowcy próbowali odtworzyć doświadczenie Ponsa
i Fleischmanna niestety bez rezultatów. Nikomu nie udało się powtórzyć zjawiska, ku rozgoryczeniu jego „odkrywców". Sceptycy oskarżali Ponsa i Fleischmanna o fałszowanie danych, łamanie zasad etyki zawodowej, oszustwo i korupcję, a całą sprawę określono mianem „patologii nauki". Pons i Fleischmann są przekonani, że padli ofiarą ignorancji i zawiści swojego środowiska. Istnieją grupy i organizacje, które podzielają ich zdanie. Obaj naukowcy zostali zmuszeni do porzucenia swoich akademickich posad. Nie wylądowali jednak na zielonej trawce - zaangażowano ich do pracy w ramach szacowanego na wiele milionów dolarów programu badawczego, finansowanego przez japoński koncern samochodowy Toyota. Wielu innych naukowców twierdzi, że potrafi przedstawić dowody na istnienie zimnej fuzji. Jednak na razie akademickie środowiska naukowe odmawiają wszczęcia poważnych badań w tej dziedzinie. Czy jednak w obliczu nadciągającego kryzysu energetycznego wyniki badań Dennisa Lee oraz eksperymentów Ponsa i Fleischmanna powinny być odrzucone bez należytego sprawdzenia, tylko dlatego, że są zbyt rewolucyjne i że uzyskano je na marginesie oficjalnej nauki? Wszak tak niewiele mamy do stracenia, a tak dużo do zyskania.
http://budujesz-remontujesz.blogspot.com